[…]
Mój dom stał w płomieniach! Nie wierzyłam własnym oczom. Szybko otworzyłam furtkę i rzuciłam się do drzwi. Zauważyłam tam człowieka! Robert złapał mnie za ramiona dając znak, abym się zatrzymała. Wyrwałam mu się i pobiegłam, a on za mną. Przy drzwiach stał starszy pan mieszkający naprzeciw mnie. Ledwo oddychał. Zachwiał się na nogach, ale Lewandowski w porę go złapał
-Halo? Słyszy mnie pan?
-Oni...Tam jest ich-ch-h d-dwoje. Służ-bby jużż jaddą-wykrztusił.
Poczułam, że staruszek traci oddech. Zobaczyłam, że wokół mnie pojawiła się chmura ciemnego dymu. Krzyknęłam do napastnika, aby przeniósł człowieka dalej. Położył go na leżaku, który szybko przyniósł z ogrodu. Postanowiłam rozpocząć reanimację. Pojawiła się nadzieja- sąsiad zaczął lekko oddychać. W tym momencie przyjechało pogotowie, straż i policja. Ci drudzy od razu rozpoczęli akcję gaszenia domu. Ratownicy medyczni na noszach zanieśli mojego sąsiada do karetki. Pobiegłam za nimi, a Lewandowski popędził z informacją do strażaków, że ktoś jest w środku. Domyślałam się, kto to może być. Tymczasem reanimacja mężczyzny, który uratował mój dom trwała. Po około dziesięciu minutach z garażu wyprowadzono dwoje ludzi, którzy głośno kasłali i ledwo trzymali się na nogach. Od razu ich rozpoznałam- było tak, jak przypuszczałam- Anka i Łukasz. Robert podszedł do mnie i dotknął mojego ramienia. Anna była prowadzona przez policanta, który oznajmił nam, że są oni głównymi podejrzanymi podpalenia. Dziewczyna miała spuszczoną głowę i się nie odzywała. Gikiewicz uśmiechał się szyderczo i przechodząc koło mnie zapytał:
-To co, kiedy wracasz do Polski?
-Koleś chyba ma mózg dziecka. On potrafi myśleć? Jest jeden dom w Dortmundzie? -zwrócił się do mnie Lewus
-On na pewno nie jest zdrowy. Potrzebuje leczenia.-oznajmiłam
W tym momencie podszedł do nas ratownik pogotowia.
-Niestety, doszło do niedotlenienia mózgu- pacjent nie żyje. Dodam, że pańska reanimacja bardzo pomogła. Gdyby nie to, umarłby od razu. Dzięki niej choć przez chwilę utrzymaliśmy go przy życiu.
-To niemożliwe...On uratował mój dom przed totalną ruiną i zapłacił za to życiem... -moje oczy stały się wilgotne
-Znałem tego pana. Często był na wizytach u nas w szpitalu. Był bardzo chory. Męczył się.
-Gdybym tylko wiedziała... Pomogłabym mu...-wyszeptałam
-To nie pani wina. Tamci dwoje za to odpowiedzą.-zakończył ratownik
Usiadłam na trawie i zaczęłam płakać. W ogóle nie znałam tego mężczyzny, ale świadomość, że umarł przez pożar mojego domu była dla mnie straszna. Lewy podszedł do mnie i pomógł wstać. Postanowiliśmy pojechać na policję.
Tydzień później:
Trzy dni po pożarze odbył się pogrzeb sąsiada. Razem z Robertem uczestniczyliśmy w nim. Byliśmy również u prawnika. Niestety, u Łukasza stwierdzono niepoczytalność i nie zostanie ukarany. Skierowano go tylko na leczenie - nie jest ono przymusowe, więc można się spodziewać, że nie pójdzie na nie. Anna z kolei ma dostać dwa lata w zawieszeniu, bo nigdy nie była karana. Jestem dosyć zadowolona. Tak naprawdę szkoda mi tych dwoje. Stoczyli się i nie można im pomóc. Nikt tego wcześniej nie zauważył. Mnie firma ubezpieczeniowa wypłaciła odszkodowanie, za które wyremontuję dom. Zaraz po remoncie go sprzedam. Nie chcę już tam wracać. Zbyt źle kojarzy mi się to miejsce. Nie mogę znieść myśli, że w jego pobliżu, na moich oczach umarł człowiek. Chcę zapomnieć o tej sprawie.
Tymczasem mam zamiar zająć się tylko przygotowaniami do ślubu Klaudii i Mario, który ma się odbyć już za tydzień.
Robert:
Olga pojechała do Klaudii, aby razem z dziewczynami wybrać ostatnie rzeczy dotyczące ślubu i wesela. Nic nie mogło być niedopracowane. Do mnie zadzwonił Götze, że razem z chłopakami czekają na mnie u Kuby. Ubrałem się stosownie do pogody - w ostatnim tygodniu listopada już był mróz. Śmiałem się z Mario, że w dzień jego ślubu przymarzną do siebie z jego narzeczoną do siebie podczas pocałunku.
Po około 30 minutach byłem pod domem przyjaciela. Okazało się, że ma on problem, gdzie zabrać swoją ukochaną w podróż poślubną. Dodatkowo nie miał garnituru ani pomysłu na przemowę, która była zaplanowana na wesele ze strony państwa młodych, świadków, ich rodziców i kilku przyjaciół. Marco chwycił miarkę i zaczął mierzyć klubową 10.
-Co ty odwalasz? - zawołał z udawanym oburzeniem przyszły mąż menager BVB
-Mierzę cię, żeby twój garnitur nie był za mały, grubasie - blondyn uderzył go miarką w nogę
-Przesadziłeś! - Mario odwdzięczył mu się, tyle że wbił mu szpilkę w tyłek
-Ej, chłopaki, mamy mało czasu!- uspokoił ich Kuba
-No okej, bierz te wymiary i coś zamówimy. Lewusku, na szafce wypisałem co chciałbym zawrzeć w przemówieniu, pomożesz mi?- zapytał Mario
-Ojooj, pan Götze analfabeta i leń nie potrafi przemówienia ułożyć! Jasne, pomogę Ci- uśmiechnąłem się
Nie minęła godzina, kiedy w miłej atmosferze wszystko zrobiliśmy, ja wraz z niedoszłym piłkarzem Bayernu ułożyliśmy wypowiedź, chłopcy zamówili garnitur i ustaliliśmy cel podróży poślubnej-polskie Zakopane. Podobno ulubione miejsce Klaudii. Wszystko było skończone, więc standardowo, nie mogło obejść się bez gry w Fifę. Do domu wróciłem dwie godziny później.
Następnego dnia:
Klaudia:
Niby wszystko było dopięte na ostatni guzik, jednak wydawało mi się, że czegoś brakuje. Po długim namyśle przypomniało mi się - nie mamy oprawy muzycznej! Mario był na stadionie, jak i większość moich przyjaciół, ale przypomniało mi się, że Marco nie pojechał tam z powodu przeziębienia. Chwyciłam za telefon i wykręciłam numer do blondyna.
-Cześć, masz dla mnie chwilkę?
-Dla ciebie zawsze- odpowiedział radośnie
-Wpadniesz do mnie? Pozostała nam kwestia muzyki.
-Zaraz będę.
-Czekam. Do zobaczenia- rozłączyłam się
Po kilkunastu minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Stał w nich Reus z butelką wina w rękach.
-Przyniosłem coś, pomoże w burzy mózgów- zaśmiał się
-Miejmy nadzieję- odpowiedziałam mu tym samym, po czym wspólnie przeszliśmy do salonu
Piłkarz otworzył butelkę z trunkiem, nalał sobie i mnie. Razem dyskutowaliśmy, jakiego DJ-a wybrać popijając wino. Poczułam, że mocno uderzyło mi ono do głowy. Pamiętam jeszcze, że klubowa 11 zaczęła się do mnie przytulać i złożyła delikatny pocałunek na mojej szyi. Dalej nie wiem, co się wydarzyło...
---------------------------------------------------------
Od razu chciałabym Was wszystkich przeprosić za te 2 miesiące przerwy. Straciłam wszystkie rozdziały, łącznie z napisanym już 19. ;_; Po tym zupełnie nie miałam siły, czasu ani weny. :c W końcu jednak zebrałam się i napisałam. :3 Mam nadzieję, że przez to nie straciłam zbyt wielu czytelników. ;-; Jeszcze raz, serdecznie Was przepraszam. Następny rozdział powinien pojawić się w tym tygodniu. C:
Pozdrawiam :3
Alexx.