[...]
-Mario... W drodze z Monachium miał wypadek- ledwo mówiła- Nie żyje
-O Boże...-rozpłakałam się- będę za 15 minut- szybko się rozłączyłam, gdyż nie mogłam wydobyć z siebie już ani słowa
Czułam się, jakby ktoś rozerwał mnie na milion kawałków. Rzuciłam się na łóżko i ryczałam, podczas gdy Robert wypytywał mnie, dlaczego płaczę. Po chwili wstałam i szybko zaczęłam się ubierać. Już chciałam wychodzić, ale Lewy zatrzymał mnie .:
-Najpierw powiesz mi, co się stało- położył dłonie na moich ramionach
-Mario nie żyje- wydukałam zapłakana
-Jak to...- pierwszy raz zobaczyłam u niego łzy
-Jadę do Klaudii- rzuciłam wychodząc
-Jadę z tobą- powiedział Lewandowski pospiesznie wkładając na siebie ubrania
Po 10 minutach byliśmy na miejscu. W domu było dużo zdjęć zmarłego piłkarza, a pomimo to powiało tu pustką. Nie wytrzymałam i ukryłam twarz w ramionach Lewusa. Mario był dla mnie tak ważny... Znaliśmy się jeszcze zanim grał w Borussi. Później poznałam go z Klaudią i zostali parą po kilku spotkaniach. Pomagaliśmy sobie nawzajem, wspieraliśmy się jak siostry, nie jak przyjaciel z przyjaciółką. Götze powiedział mi o transferze jako ostatniej, co mnie bardzo zdziwiło, jednak nie miałam mu tego za złe . Wiadomość o jego śmierci była dla mnie ciosem. Nie docierało do mnie, że już nigdy nie zobaczę jego uśmiechu, nie poradzę się go, nie będę się cieszyć z jego sukcesów... Jeszcze bardziej zapłakana ruszyłam do salonu. Zobaczyłam tam przyjaciółkę siedzącą na podłodze. Popatrzyła na nas pustym wzrokiem. Oczy miała spuchnięte, a łzy leciały jej ciurkiem. Usiadłam koło niej i objęłam ją ramieniem. Rozszlochała się na ten gest i szepnęła:
-Boże, dlaczego mi go zabrałeś...?
-Widać tak było mu pisane...- powiedziałam łamiącym głosem
-Wiadomo już, kiedy pogrzeb?- wtrącił Robert , którego oczy również świeciły się od łez
-Jutro o 12:00- odparła menager Borussi
-Media już wiedzą?- spytałam
-Jasne-odrzekła- Wiedzieli pierwsi. Teraz czają się za drzewami.
-Żmije- syknął Lewandowski wyglądając przez okno
Udałam się do kuchni, gdzie w apteczce znalazłam leki na uspokojenie. Podałam tabletkę Klaudii i sama zażyłam podobną.
-Myślę, że Mario niechciałby, żebyśmy się tak załamywały- oznajmiła polka
-Masz rację- przytaknęłam- Zawsze był taki pogodny. Nie można udawać, że nic się nie stało, ale nie możemy też zamykać się w sobie...
-Był dla mnie wszystkim...- szepnęła
-Wiem, dla nas też jest to trudne- przytuliłam ją, a do moich oczu napłynęły łzy
-Może wybrałem zły moment, ale chcecie oglądnąć film na rozluźnienie?- odezwał się napastnik
-Właściwie to czemu nie...- przystała blondynka
Piłkarz spojrzał na mnie znacząco.:
-Przepraszam was, pójdę się przejść
-Wszystko OK?- zapytała Klaudia- No tak... Nie może być ok...- poprawiła
Wzruszyłam ramionami i skierowałam się do przedpokoju
-Gdzie idziesz?- Lewy objął mnie w pasie
-Chcę pobyć sama- wyjaśniłam
-Wróć szybko - uśmiechnął się lekko
Po chwilii znalazłam się na zewnątrz. Szłam przed siebie, nie mając konkretnego celu. Cały czas dzwonił mój telefon, ale ignorowałam to. Płakałam, czułam niewyobrażalny ból. Wydawałoby się, że Klaudia nie przeżywała tego bardziej niż ja, ale tylko kiedy wyszliśmy z pokoju widziałam jak chowa twarz w poduszkę. Moja przyjaciółka była szczególnie wrażliwa. Obawiałam się, że żałoba po śmierci Mario może mieć fatalne skutki... Rozumiałam, że chciała wypłakać się sama- też tak zrobilam. W końcu usiadłam na ławce i ukryłam twarz w dłoniach żałośnie szlochając. Nie zauważyłam nawet, kiedy z nieba poleciał ulewny deszcz. Była 23:00. Siedziałam dalej, kiedy nagle poczułam na ramieniu czyjś dotyk.
-Kochanie, tak się o ciebie martwiłem-szepnął Robert- Wracajmy
Posłusznie wstałam z ławki i bez słowa, cali mokrzy pospieszyliśmy do domu menager Dortmundzkiego klubu, gdyż poprosiła nas, abyśmy zostali na noc. Zastaliśmy Klaudię leżącą na łóżku i płaczącą w poduszkę. W nocy oka nie zmrużyłam ani ja, ani Robert. Łzy nie pozwalały mi zasnąć, a Lewy starał się mnie uspokoić. W końcu nad ranem sen zmorzył mnie na godzinę.
*Rano*
Wstaliśmy już o 7:00. Przyjaciółka siedziała na kanapie, patrząc martwo w jeden punkt i nawet nie zwracając uwagi na naszą obecność. Obawiałam się, czy nie będzie jej potrzebna pomoc specjalisty. Przy śniadaniu atmosfera była bardzo napięta, nikt się nie odzywał, a Klaudia prawie nic nie zjadła. Już o 10:30 pojechaliśmy na cmentarz, gdzie miał odbyć się pogrzeb. Razem z wszystkimi piłkarzami BVB stałyśmy zapłakane nad zamkniętą trumną, kiedy zadzwonił telefon narzeczonej zmarłego.:
-Tak, przy telefonie- mówiła- Nie wierzę... Rozumiem. Do zobaczenia- zakończyła kilkuminutową rozmowę
Chowając telefon do torebki zakryła usta dłonią.
-Co się stało?- zapytałam
-Zakończono śledztwo w sprawie wypadku Mario...
Przepraszam, że tak późno dodaję, ale świętowałam dziś urodziny ;D Długo zastanawiałam się, czy uśmiercić Mario- jak widać zrobiłam to :c Mi się ten rozdział nie podoba, zobaczymy jak Wam ;P Następny niedługo ;) Buziaki ;*
Zabiłaś go ;-; Nie, nie, nie, nie, nie, jak mogłaś? ;-; Zabiłaś go ;-; NIe będę się tu rozpisywać, na fb już wyraziłam swoją opinię ._. I mimo, że jest to o śmierci, ten rozdział jest straszny i piękny zarazem c: Potrafisz genialnie opisywać śmierć i uczucia (to był komplement w moim wykonaniu c: )Ale to nie zmienia faktu, że ten rozdział mną wstrząsnął ._. Nie potrafię tu wyrazić tego, co czuję .-. Czekam na kolejny 'mroczny' rozdział i życzę dalszej weny c:
OdpowiedzUsuńBoże głupia poryczałam się przez Ciebie! Genialne to jest, ale w uj smutne i takie no nwm "straszne" xd Tylko czemu skończyłaś w takim momencie!? xd Dawaj jak najszybciej kolejny rozdział! ;*
OdpowiedzUsuńJezu jak to Mario nie żyje?! Przecież to nie możliwe! Biedna Klaudia. Co ona musi teraz przeżywać. Zresztą nie tylko ona. Chłopaki z BVB też. Ciekawe o co chodzi z tym telefonem fdo Klaudii. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńP.S Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :)